Znasz to uczucie, kiedy ktoś zdenerwuje Cię tak, że masz ochotę… no, właśnie. Sam sobie dokończ to zdanie. Ja też tak mam. Co wtedy robię? Słucham „wkurzonej” muzyki. Nie, nie, zen spa music for chillout mi nie pomaga. Za to konkretne uderzenie już kilkukrotnie uchroniło mnie przed tzw. „o jednym słowem za dużo”. Bierzcie, słuchajcie, nie dziękujcie.
- „People = Shit”, Slipknot
Klasyk. Najbardziej wku*wiona „piosenka” w historii z najbardziej wku*wionej płyty w historii – kultowej dla fanów ciężkiego grania mojego pokolenia „Iowa”
2. „Killing In The Name”, Rage Against The Machine
„Fuck you, I won’t do What you tell me” – nie znasz życia, jeśli nie zdarzyło Ci się nigdy, chociaż raz, chociaż w myślach, zanucić tego numeru.
3. „I Love To Say Fuck”, Murderdolls
Prościej się nie dało 🙂 Polecam na cały regulator, poprawa humoru gwarantowana
4. „Imperium”, Machine Head
Od chwili kiedy usłyszałam to intro na żywo po raz pierwszy mija 12 lat, ciagle tak samo mnie elektryzuje. Uwaga: podczas koncertu załatwia sprawę znacznie lepiej niż w domowym zaciszu, ale polecam tak czy siak
5. „Did My Time”, Korn
No i czuje się jakbym znów miała 16 lat…
6. „Gasoline”, Crobot
Zupełnie inna historia niż powyższe, ale ten refren jest tak potężny a wokal majestatyczny, ze potrafi przenieść mnie błyskawicznie do lepszego świata
7. „So What”, Pink
No przecież nie samym heavy metalem człowiek żyje!
8. „Fight Song”, Marilyn Manson
:)))
9. „Polskie Tango”, Taco Hemingway
Teraz serio: to jest jeden z najitelgentniejszych numerów ostatnich lat w PL. Szaaacun.
10. „Korzenie”, Afromental
Noooo dobra, Ziomeczki z Afromental też są na mojej liście! Ale jeśli nie znacie tego utworu to sprawdźcie, robi robotę!